powoli się wykańczamy :)
Dosłownie a nawet bardzo powoli...
Wszędzie bałagan. Co posprzątam jedno miejsce, zaczynam drugie i robi się znów bałagan. To malowanie, to docieranie jakichś przeoczonych miejsc, tu dotrzeć, tam przytrzeć, tu docekolować.. Samonakręcajaca się spirala bałaganu :) Już mi sie nawet sprzątac nie chce, bo nie widzę sensu. Podłogi myję 5x dziennie a i tak pomazane. Penwnie gdyby był gres polerowany to łatwiej byłoby to domyć. Ja mam półmat i wszystko sie wżera w te płytki. Ale kiedyś w końcu doczyszczę ;) Chyba ;)
Zrobione sa meble w kuchni, łazience górnej i szafa na przedpokoju. Pomalowany salon. Zostało domyć podłogę, poprzykręcac listwy podłogowe w całym domu, założyć gniazdka, umyć okna na dole, przykręcić karnisze i założyć firanki. Niby niewiele ale to dużo pracy. W teorii wydawało mi się , że to chwila moment a jednak nie.. No i pomalować hol. Po niedzieli przychodzi stolarz kłaść schody, tzn stopnie i barierki. Zobaczymy jak to wyjdzie :)
I kilka fotek:
Jeszcze dużo pracy przed nami.. miałam nadzieję, że na święta będzie już ładnie i w ogóle ale chyba się przeliczyłam :)